Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

JA. Daję ci słowo, że wyjdzie, tylko się zmień!...
FRANUŚ (rozczulony ściska mnie za rękę). O kuzynie, Bóg... chciałem powiedzieć prawa natury... nie... chciałem powiedzieć, szczęśliwy wypadek sprowadził cię do mnie... Rozporządzaj mną, zrobię wszystko... byleby można... (wzdycha). Dziwna rzecz, taka prosta i naturalna myśl nie przyszła mi do głowy!...
JA. Czy jesteś gotów dziś nawet zacząć reformę?...
FRANUŚ. Owszem!... owszem!...
JA. Więc zacznijmy od przeliczenia twej garderoby i bielizny.
FRANUŚ. No!... przecież ja nie jestem praczką... zresztą nie widzę gwałtownej potrzeby, ponieważ wiem o wszystkiem i bez rachunku...
JA. Zobaczymy. Ile też masz sztuk ubrania?...
FRANUŚ. Zaraz ci powiem... mam płaszcz, palto... frak urzędowy...
JA. A spodni, surdutów, kamizelek i butów?...
FRANUŚ (namyśla się). Surdutów 4... nie... 3, bo jeden dałem Kacprowi. Spodni 5 par... nie, 4 pary, bo jedne dałem Kacprowi. No i 3 kamizelki...
JA. Przeliczmy też.
Zaczynamy szukać po kątach, liczyć, i otóż pokazuje się, że Franuś ma 3 surduty, 3 pary spodni i 2 kamizelki!...
JA. Więc spodnie i kamizelki zginęły?...
FRANUŚ (zmieszany). Nie, to być nie może... Tak, gdzieś się podziały... może wziął Kacper na parę godzin, bo on czasem miewa swoje dziwactwa.
JA. Hum!... no, a butów ile też masz?...
FRANUŚ (myśli). Dwie pary?... tak dwie pary, — jedną na nogach, drugą pod łóżkiem.
W istocie na Franiowych nogach była jedna para butów, ale drugiej ani pod łóżkiem, ani gdzie indziej nie znaleźliśmy. Widocznie i buty wziął Kacper, miewający swoje dziwactwa.