JEGOMOŚĆ II. A juści ten co za dwie pary butów winien, ten... jakże go tam Wiatrako... nie!... Pędziwiatrowski.
KANDYDAT. Wyjechał wczoraj do swego stryja, który ma fabrykę skór i chce tu w Warszawie ogromny handel założyć.
JEGOMOŚĆ II. Phu! nie wiedziałem o tem. No, chwała Bogu, bo może mu biedaczkowi stryjaszek dopomoże, toby i mnie prędzej oddał.
KANDYDAT. Nie obawiaj się pan, to uczciwy chłopak, on tak robi jak i ja: kiedy nie ma pieniędzy, to bierze na kredyt, — kiedy ma, płaci z procentem sto za sto. A teraz właśnie po pieniądze pojechał...
JEGOMOŚĆ II. Dobry to był pan, niema co gadać, — ale co nie płacił, to nie płacił i kiepsko buty nosił. Pamiętam nieraz dałem mu kamasz jak drut, a ten ci, panie, uszy oberwał, obcas jeden w tą, a drugi w tamtą stronę wykrzywił, cholewki popruł i rób, co chcesz! O — pan to widzę nosi but ładnie, ale coś roździawiony... niech pan każe sobie nowe zrobić.
KANDYDAT. W tej chwili nie mam pieniędzy.
JEGOMOŚĆ II. To bagatela! zrobi się na kredyt. Niech pan tylko do mnie wstąpi, do Pocięglewicza na Starem Mieście!... A teraz padam do nóg pańskich (wychodzi).
DAMA (wchodząc). Czy zastałam pana Pędziwiatrowskiego?...
KANDYDAT. Wczoraj wyjechał na wieś! Niechże pani raczy chwilkę odpocząć...
DAMA (siadając). Wyjechał!... nie pożegnawszy mnie... Czy nie wiadomo panu kiedy powróci?
KANDYDAT. Zdaje się, że już nigdy, — ponieważ, o ile mi wiadomo, ma wstąpić w związki małżeńskie... Polecił mi pożegnać i pocieszyć panią.
DAMA. On!?... O zdrajca!... (płacze). Za tyle przywiązania zapłacił mi... czarną niewdzięcznością!...
Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.