Onego czasu, uczony Ya-o-tse, który po mądrość za granicę Państwa Niebieskiego wyjeżdżał i między obcymi cudów nauczył się dokazywać, wrócił do Pe-king-u i przed oblicze syna wielkiego smoka przyprowadzony został. Że zaś z natury padalcem będąc, umiał na się rozmaitą postać przybierać, zlał więc na niego Pan obfitą krynicę miłosierdzia, między uczone policzył i dozór nad składem rzeczy mądrych i tajemnych powierzył.
Ukryty przed źrenicą płochego gminu, Ya-o-tse w laboratorjach państwa pracować miał i wyrabiać ognie cudowne, metale kosztowne, kamienie drogie, płyny żrące i wszelką rzecz jaka pod obłokami jest. A że mądrość obcą aż do dna wysączył i księgi uczonych pochłonął, oddano mu więc staranie i nad tą młodzieżą, która do robienia cudów sposobić się obowiązaną była.
Ya-o-tse do pracy się wziął, skarbiec mądrości przejrzał, lecz że dusza jego od urodzenia występną była, — pierwszego więc zaraz dnia skradł ze skarbu i ukrył w fałdach swej szaty dwa kosztowne słoje: jeden saletranu srebra, drugi zaś chlorniku złota pełen.
I z tą nieprawą zdobyczą szedł do miasta i wszedł do domu pewnego Wu-wang-a. Wu-wang zaś kunsztownym malarzem był, posiadał bowiem drewnianą pięknie lakierowaną pakę z jednem szklanem okiem, które patrzając przed siebie wszystko malowało, na cokolwiek ciepło słoneczne upada.
Wszedłszy tam tedy i przepisaną liczbę ukłonów oddawszy, Ya-o-tse do Wu-wang-a rzekł:
— Wojownik jestem i z odległego zachodu przybywam. Od chwili wyjazdu mego zmieniłem 30 par wołów, 4 suknie zdarłem i mieczów nakruszyłem coniemiara. Walczyłem bowiem z Europejczykami i szczęśliwie nawet, bom 5 funtów saletranu srebra i 8 łutów chlorniku złota wydarł im. Wiem, że do