aby S-ju wprowadzono do wysłuchania wyroku, w którym było, co następuje:
„S-ju, kulisie! nakłoń ucha twego ku wargom moim, albowiem mądrość niemi gada.
„Jeżeli miałeś kwit od Y-anga na złożone u niego pieniądze, pocoś żonie oddał papier tak cenny? Sam siebie okrada, kto białogłowie skarb powierza, wołają mędrcy; nie Y-ang więc ciebie, ale ty sam siebie okradłeś i jesteś przeto złodziejem.
„Jeżeliś okradł samego siebie, a Y-anga o kradzież oskarżył, przeto jesteś znowu potwarcą. Jeżeli zaś jesteś i złodziejem i potwarcą, będziesz więc miał oczy wyłupione i głowę uciętą.
Przez ulice miasta Szang-hai na plac kaźni prowadzony S-ju, krzyczał i płakał tak, że aż się ludzie oglądali. Przechodzący w tę porę filozof Y-ak zapragnął uspokoić biedaka i w tym celu zapytał S-ju, czego tak głośno krzyczy?
— Ach! — odpowiedział nieszczęśliwy — i jakże nie mam krzyczeć, kiedy niedość, że mi pieniądze zabrali, ale jeszcze oczy mi wyłupią i głowę utną!... Niechby choć głowę zostawili!...
— Znać zaraz, że nie jesteś filozofem — rzekł Y-ak — inaczej prędkobyś się pocieszył. O S-ju! zastanów się tylko nad słowami mojemi i powiedz: co ci po głowie, jeżeli oczy będziesz miał wyłupione?...
— Prawda — odpowiedział S-ju — ale w takim razie pocóż mi chcą oczy wyłupić?...
— Człowieku z gminu! — zawołał oburzony filozof — a cóż ci po oczach, jeżeli głowę będziesz miał uciętą?...
Po tych słowach filozofa radość i spokój zapełniły całą ziemię. Cieszył się Y-ak, albowiem wiedział, iż w mądrości nikt mu nie wyrówna; cieszyli się mandaryni, albowiem niedawno zatonął okręt angielski na Żółtem morzu; cieszył się