dzy żyjących członków rodu, przeszło ono na wyłączną jednego z nich własność. Pozostali, nie przestawali uważać się za mających do niego prawo, nietylko w razie bezpotomnej śmierci właściciela, ale nawet w wypadku sprzedaży majątku lub zastawy; służyło bowiem wówczas najbliższemu krewnemu prawo odkupu, lub wykupu, na zasadzie prawa bliższości.
Wspólność ową rodową, świadomość o pochodzeniu od jednego przodka, nawet wśród rozrzuconych po całym obszarze kraju członków rodu, utrzymywały zawołania, które się stały nazwiskiem rodu i ów znak rodowy, który każdy, opuszczający swoje gniazdo rodowe unosił z sobą i święcie przechowywał. W razie sporu o gniazdo rodowe i potrzeby dowodu pochodzenia od jednego wspólnego przodka, tak jak później w razie zarzucenia nieszlachectwa, jedynym dowodem było wykazanie wspólnego pochodzenia, wspólnego zawołania i wspólnego znaku rodowego. Wywodząc szlachectwo, nie wystarczało wykazać, że sie ma jednakie z danym rodem zawołanie, lub znak jednaki; świadkowie bowiem zeznać musieli, że wywodzący się N. jest nasz brał, naszego szczyta i naszego zawołania, albo że N. N. są nasi bracie i naszego Mej nota i zaivolania, albo że N. jest tego klejnotu i tego zawołania i tej krwie (Pis. Dz. P. IX . Potk. 5, 15 i 18).
Nie zdaje mi się, aby, jak chce dr. Ant. Małecki, użyte w Czersku 1408 r. w miejsce zawołania słowo imie, miało oznaczać mienie, to jest majętność ziemską. Wszystkie znane zapiski sądowe sprzeciwiają się takiemu rozumieniu. Wyrażenie, jako Wawrzyniec jest nasz brat, jednego znamienia i jednego imienia może tylko oznaczać jedną krew, to sarno godło i zawołanie. Quod est de clenodio duarum lunarum et gladii et de proclamacione Przegijna proeessit; quod est de clenodio Zawassa, ac de proclamatione Nowyna processit, mówią zapiski sądowe krakowskie z 1404 r. (Str. Pr. P . P . VII. 169 i 174). Quod est frater noster de sanguine, ac de clenodio nostro, proclamacione nostra procreatus et genitns, mówi znów zapiska radomska z 1411 r. (Potk. 26). Samo z siebie się rozumiało, że jeżeli kto był jednego imienia ze świadkiem, to jest jednego zawołania, pochodził tem samem z nim z jednego gniazda rodowego. Mówi bowiem także zapiska radomska z 1411 r., quod est verus frater noster, de nostro clenodio et proclamacione et divisione hereditoria (Potk. 27).
Widzimy z powyższego, że świadkowie przy dowodzeniu szlachectwa musieli zeznawać, że udowadniający jest z nimi nietylko jednego zawołania, ale i tego samego klejnotu czyli godła. Godło więc i zawołanie dopiero razem wzięte, stanowiło o należeniu do jednego rodu i nie było takiego wypadku, aby ktoś mający inne zawołanie od świadków, lub inne godło herbowe, mógł z nimi do jednego rodu należyć.
Widząc jak ważną rolę w życiu szlachty odgrywały jednocześnie zawołania i znaki jej rodowe; czyli późniejsze herby, nie mogę podzielać zdania utrzymujących, że jedne herby od drugich pochodzą, że członkowie jednego rodu, osiedlając się często w oddalonych stronach od swego gniazda rodowego, przybierali nowe zawołania i nowe herby sobie tworzyli. Prawo bliższości, które pewnie. tak samo trzeba było usprawiedliwiać, jak należenie do danego rodu szlacheckiego, na to nie pozwalało. I tu mogły, się zdarzać wyjątki, bo gdzież ich nie mą, ale prawdopodobnie były tak nieliczne, że na nie nie można zwracać szczególnej uwagi.