Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/103

Ta strona została skorygowana.
97
KOSMOPOLIS.

wej“ był go sportretował w książce, jego i jego miłostki z hrabiną Steno, a jednak zbliżył się tej zimy do pisarza i wybrał go za swego powiernika w gorętszej niejako żądzy wywarcia nań wrażenia. Marzył, że go natchnie jaką kreacyą, podobną do siebie, niewiedząc że ulega poprostu potrzebie wywnętrzenia się, jaką czujemy gwałtownie w pewnych kryzysach moralnych. Tak, wszystko było w Gorskim skomplikowanem, gdyż nie zadawalniał się tem, iż zdradza swą żonę z głęboką hipokryzyą, ale postarał się, by ta kobieta szlachetna i pełna ufności zawiązała przyjaźń z córką jego kochanki. Udawał, że ją zdradza ze smutkiem i zawsze okazywał jej przywiązanie nieco bolejące ale pełne szacunku. Czynił to szczerze, ale żeby przypuszczać taką anomalię, trzeba było być Dorsennem. To rzadkie uczucie, ta chęć, by rozumiano najnieprawdopodobniejsze błędy jego serca, zmusiły młodego hrabiego do przywiązania się do kogoś, któryby był zarazem powiernikiem pewnym i wspólnikiem moralnym. Szło teraz o to, by zrobić zeń, co nie było tak łatwem, swego szpiega.
— Widzisz — zawołał nagle — o jakie nędzne głupstwa pytać się muszę, jak nizko upadłem ja, który zawsze brzydziłem się szpiegostwem, jako okropnem poniżeniem. Pytałem ci się nieszczerze, choć jesteś moim przyjacielem!... Te dwa ruchy, jakie zrobiłem przed tobą w ciągu dwóch minut, to cała historya! Chciałem używać z tobą wy-