Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/13

Ta strona została skorygowana.
7
KOSMOPOLIS.

mięsza się z łagodną wesołością. Montfanon bowiem, jeżeli jest pod pewnym względem fanatykiem, to pod innemi dobrodusznym i żartobliwym. Gdyby miał władzę, to zapewne kazał by przytrzymać, sądzić i ukarać w ciągu dwudziestu czterech godzin takiego np. Ribaltę za zbrodnię liberalizmu. Nie mając tej władzy, bawi się nim, zwłaszcza że katolicy zwyciężeni i socyaliści niezadowoleni, mają wspólne nienawiści. I tego dnia widzieliśmy z jaką wyrozumiałością zniósł niegrzeczność starego antykwaryusza i przez dziesięć minut patrzał się na niego zupełnie spokojnie. Wreszcie dziki rewolucyonista zdaje się skończył swój wierszyk, gdyż ze złośliwym i cichym uśmiechem, złożył arkusz starannie we czworo i zamknął go w skrzynce drewnianej na klucz, prostując swą postać długą i chorą.
— Czem mogę służyć, panie margrabio? — zapytał.
— Najprzód mógłbyś mi przeczytać swój utwór, stara koszulo czerwona — rzekł Montfanon — choćby jako wynagrodzenie za to, że czekam cierpliwiej niż ambasador. No, kogóż tam znieważasz w tych wierszach? Może Ciccia, lub jego królewską mość?... Nie odpowiadasz?... czy boisz się, żebym nie doniósł o tem do Kwirynalu?

In bocca chiusa, non c’entra mosca[1] — odrzekł dawny spiskowiec, zamykając przytem swe usta bezzębne tak mocno, że nie tylko mucha, ale najmniejszy nawet pyłek by się tam nie dostał.

  1. Do ust zamkniętych mucha się nie dostanie.