— Oto jest — rzekł Ribalta, przeskakując całe stosy ksiąg i usuwając nogą ogromną kupę tek, przyczem wysunął szufladę pełną kurzu z chwiejącej się szafy. Z szuflady tej, z pośrodka trudnej do opisania mięszaniny najrozmaitszych przedmiotów, starych medali i starych kluczy, pustych okładek i rycin kolorowanych, wyjął dość duży futerał skórzany, stoczony przez robaki, na wierzchu którego widać było herb, na pół zatarty. Otworzył ten futerał i podał Montfanowowi książkę, której oprawa z drzewa, pokryta skórą i okuta, rozpadała się na szczątki. Jedna z zapinek była złamana i gdy margrabia zabrał się do przejrzenia książki, przekonał się że i wewnątrz jest bardzo zniszczoną. Pierwotnie szacowne to dzieło zdobiły malatury, które z czasem zupełnie pozamazywano. Pargamin zżółkły w wielu miejscach popękał. Jednem słowem był to bezkształtny szczątek, który szlachcic ciekawie i starannie przeglądał, a tymczasem Ribalta odezwał się:
— Sprzedała mi to pewna wdowa w Montalcino w Toskanii... Żądała odemnie wysokiej ceny, ale książka ta, choć trochę uszkodzona, warta jest tego. Są tu miniatury roboty Matteo da Siena, wykonane przezeń dla papieża Piusa II Piccolominiego. Spojrzno pan na tę, przedstawiającą świętego Biagio[1], który błogosławi lwów i pantery. Jest ona najlepiej zachowana... a co? nieprawda, że arcydzieło?
- ↑ Św. Błażeja.