Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/169

Ta strona została skorygowana.
163
KOSMOPOLIS.

wiedzieć takiego, czegobyś pan nie wiedział? Czy w ciągu dwudziestu czterech godzin, czterdziestu ośmiu, w pół roku, zmieni się cokolwiek, proszę ja pana? Trzeba rzeczy widzieć takiemi, jakiemi one są. Czy jutro, pojutrze i tam dalej, będziesz pan mniej zrujnowany?...
— Nie, ale...
— Tu niema żadnego „ale“ — zawołała, nie pozwalając mu mówić, jak swemu intendentowi. Despotyzmu, wrodzonego osobom silnym, nie zdołała stłumić w sobie, gdy szło o postanowienia, co do których raz już powzięła decyzyę — jedynym zarzutem poważnym, jaki zrobiłeś, gdym ci mówiła o tem małżeństwie przed sześciu miesiącami, było to, że Fanny nie jest katoliczką. Dziś wiem, że pragnie ona się nawrócić. O tem więc niema co mówić...
— Nie, ale...
— Co do Hafnera — ciągnęła hrabina — powiesz mi, że jest on moim przyjacielem, że więc jestem stronną, ale sama ta stronność świadczy, że mam swoje zdanie... To właśnie teść najlepszy dla ciebie... Nie potrząsaj głową... Odzyska on wszystko, co się tylko da odzyskać z twego majątku... Zostałeś zrabowany, mój biedny Peppino, jak w lesie... Sameś mi to opowiadał... Zostań zięciem barona, a będziesz mi nowe wiadomości opowiadał o tych tam rabusiach. Wiem... wiem... Są tam jakieś początki baronostwa niejasne, jest jakiś proces przed dziesięciu laty ze wszystkiemi