pione na kartce papieru bez żadnych znaków, mogących ułatwić poszukiwania. Wyrafinowanie zaciekłej nienawiści spostrzegać się dawało w trudności, jaką zdrajca musiał pokonać, by znaleźć nazwiska, wydrukowane zapewne w jakiem sprawozdaniu z balu wielkoświatowego. Mój Boże! jakże Alba drżała na całem ciele wczoraj, czytając ten list, wzruszona straszliwie grozą, że na niej i na matce ciąży nienawiść takiej zbrodniczej duszy! Jakże potem kilka słów zamienionych z Dorsennem przywróciły jej spokój, a zwłaszcza ta pogoda hrabiny przy wejściu Bolesława Gorskiego! Wątły ten spokój prysnął odrazu, gdy spostrzegła matkę i męża swej najlepszej przyjaciółki, z oznakami sceny jakiejś burzliwej w oczach i w ruchach. Okropna boleść nią owładnęła, gdy sobie zadała pytanie: „co oni sobie powiedzieli? dlaczego są tak wzburzeni“? Nagle zmięła w rękach gwałtownie ten list bezimienny i przeklęty, który niejako oblekał w ciało jej boleść i podejrzenia. Zapaliwszy świecę, zbliżyła list do niej i płomień zmienił go wkrótce w garść popiołu. Szczątki te starła w swych drobnych rękach, tak że zmieniły się w pyłek, który wyrzuciła przez okno. Spojrzała potem na rękawiczki, przed chwilą jasno-szare, a teraz poplamione tym pyłem brudnym. Był to niejako symbol, ów osad brudny tych plam, jakie list ten, nawet spalony, zostawił na jej umyśle. Rękawiczki te sprawiły jej obrzydzenie. Zerwała je
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/186
Ta strona została skorygowana.
180
KOSMOPOLIS.