Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/203

Ta strona została skorygowana.
197
KOSMOPOLIS.

Jakeśmy widzieli, aluzya dość niegrzeczna Bolesława do krwi czarnej spowodowała że Florentyn stracił cierpliwość i o mało swego zuchwałego gościa nie uderzył kijem. Ta plama pochodzenia, ukrywana usilnie, tak dla młodego człowieka jak dla jego ojca stanowiła zasadniczy punkt miłości własnej, była rodzajem skrytego i nieustannego upokorzenia. Ta kropla krwi czarnej, płynąca w ich żyłach była tak drobną, że trzeba było o niej wiedzieć koniecznie, ale mimo to starczyła ona, by pobyt w Ameryce stał się dla nich tem niemożliwszy, że zupełnie słusznie dumni byli ze swego nazwiska, o którem cesarz wspomniał na Ś-tej Helenie, jako o nazwisku jednego z najdzielniejszych oficerów. Dziadek Florentyna był w rzeczy samej tym samym pułkownikiem Chapron, który gdy Napoleon pragnął zasięgnąć języka, przepłynął na koniu wpław Dniepr, dopędził nieprzyjacielskiego żołnierza i na brzegu przeciwnym, przywiązał go przerażonego do siodła i przywiózł do obozu francuzkiego. Gdy cesarstwo upadło, bohater ten skompromitowany mocno w armii Loary, opuścił kraj i w towarzystwie garści swych dawnych żołnierzy, założył na południu Stanów Zjednoczonych, w Alabamie rodzaj kolonii rolniczej, którą waleczni ci przezwali mianem Arcola, smutny i naiwny hołd dla bajecznej epopei, a która dla nich jednak stanowiła życie istotne. Jakże ona wydawała się dawną już w r. 1820! I któżby poznał świetnego