Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/216

Ta strona została skorygowana.
210
KOSMOPOLIS.

rzywał, że w tej istocie opanowanej, uciśnionej, startej przez jego ślepą stronność i egoizm pogardzanego męża, ukrywała się męczennica i buntownica tajemna, że żywiła ona straszne zamiary, do jakich tylko rezygnacya pozorna jest zdolną! Jeżeli miał pewne obawy, gdy pani Steno poczęła zajmować się Lincolnem, to tylko ze względu na prace tego ostatniego, zwłaszcza, że od roku zauważył jeżeli nie upadek, to pewien zamęt w dziełach artysty. To tylko w nas jest stałem, co jest wyrazem instynktu i pewnej bezwiedzy. Później Florentyn spostrzegł, że werwa Maitlanda odżyła pod oddechem tej intrygi. Portret Alby zapowiadał się jako wspaniałe studyum, godne stanąć obok sławnej „Kobiety w sukni fiołkowej i żółtej“, którą zazdroszczący Lincolnowi przypominali ciągle. Prócz tego malarz wykończył z gorączkowym zapałem dwie wielkie kompozycye, które był wprzódy zaniedbał. Wobec tej widocznej gorączki tworzenia, z każdym dniem nieomal wzrastającej, czyż Florentyn mógł nie błogosławić pani Steno, zwłaszcza, że dość było oczy zamknąć i nic niewiedzieć i mieć tym sposobem spokojne sumienie w obec swej siostry? Wiedział jednak o wszystkiem. Dowodem tego był dreszcz, który po nim przebiegł w chwili, gdy Dorsenne doniósł mu o potajemnem do Rzymu przybyciu dawnego kochanka pani Steno, oraz szybkość, z jaką się rzucił naprzeciw Bolesława, rozmawiającego ze służącym. I teraz musiał przy-