bać w niemocy takiego ideału i szybko zwrócił się ku innym wzorom. W Hiszpanii podbił go Velasquez, ten kolorysta o fantazyi tak odrębnej, że zwiedziwszy muzeum w Prado, wynosi się wrażenie, jakoby to był jedyny malarz, godny tego nazwiska. Siła wielkiego Hiszpana, te rzuty szalone pendzla, który zdaje się czerpać barwy z głębi samego obrazu, tak że one nieomal wystają, brak wszelkiej abstrakcyi, pogardzanie przeszłością, odpowiadało w zupełności temperamentowi Maitlanda. Jemu też zawdzięczał swoje arcydzieło, tę „Kobietę w sukni fiołkowej i żółtej“, której kopia, przezeń samego sporządzona, świeciła w pracowni blaskiem przyciemniającym wszystko inne. Ale niespokojny poszukiwacz nie zatrzymał się na tem. Włochy znów go podbiły, zwłaszcza florentczycy, ci mianowicie, którzy stanowią wyraźne przeciwieństwo z Velasquezem, malarze, a raczej napół rzeźbiarze i złotnicy, taki Pollajnoli, Andrea del Castagno, Paulo Uccello i ostatecznie Piotr della Francesca. Niktby nie przypuścił, że ta sama ręka, która takiemi silnemi rzutami pendzla i farb namalowała „Kobietę w fioletach“, narysowała kontury portretu Alby tak surowo, prawie ostro. W chwili, gdy Florentyn wszedł do pracowni, praca ta tak dalece pochłonęła uwagę malarza, że nie słyszał otwierających się drzwi, podobnie jak pani Steno, która paliła cygaretę, leżąc w pozie leniwej na kanapie, szczęśliwa, że na pół przymkniętemi ocza-
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/220
Ta strona została skorygowana.
214
KOSMOPOLIS.