długo, nie... o! widzisz, wychodzi już i odjeżdża w swym powozie... Szkoda, że nie wraca tędy, mielibyśmy przyjemność oglądania jej miny skwaszonej. I wiesz, czego ona szukała? — dodał śmiejąc się wesoło i ukazując swój nabytek — nie będzie go miała, choćby za niego ofiarowała wszystkie miliony, jakie jej uczciwy tatuś zrabował złotym młodzieńcom wiedeńskim... He! he! — mówił dalej, śmiejąc się — pan de Montfanon wstał wcześniej i nie zmarnował czasu. Ty zaś, panie obserwatorze, zgadnij, com usunął z muzeum tej kiepskiej aktorki, która już z tego przedmiotu nie zrobi sobie zabawki...
Mówiąc to, pokazał książkę swemu towarzyszowi, patrząc nań z zabawnym grymasem tryumfu.
— Nie chcę oglądać pańskiej książki — odrzekł Dorsenne. — Nie chcę! nie chcę! — dodał, widząc że Montfanon rusza ramionami — jako powieściopisarz i obserwator — sameś mię pan tak nazwał — wiem już co to jest... Może się założymy? Jest to modlitewnik z herbem marszałka Monluca. Książkę tę odkrył kardynał Guérillot. Czy tak? Mówił o niej pannie Hafner i myślał, że rozbroi pańską niechęć do niej, gdy powie panu o tem, iż do książki tej zapaliła się i chce ją nabyć. Czy nie tak? I pan, szkaradny człowieku, uprzedziłeś biedną panienkę, zabierając te szpargały. Może nie tak? Nie jestem nawet pewny, czy panu istotnie zależy co na tej książce, gdy tymczasem ona!...
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
17
KOSMOPOLIS.