litości Julian, zostawszy po raz pierwszy w życiu dyplomatą, starał się dotknąć. Opowiedział więc to wszystko, co mógł opowiedzieć, o wizycie onegdajszej Gorskiego, ale utaił słowo honoru, które dał fałszywie, a które mu ciążyło śmiertelnie. Mówił, w jaki sposób uspokoił tego szaleńca, jak go odprowadził na dworzec kolei, oraz spotkanie dwóch rywali w dwadzieścia cztery godziny później. Położył nacisk na zachowanie się Alby owego wieczoru, wyraził się z oburzeniem o listach bezimiennych, pisanych ze zbrodniczością niesłychaną do córki i do dawnego kochanka pani Steno. Wspomniawszy wreszcie o tajemniczej kłótni, nagle wybuchłej między Gorskim i Chapronem, tak skończył:
— Zgodziłem się więc mu sekundować, gdyż sądzę, że moim obowiązkiem bezwarunkowo jest uczynić wszystko, by pojedynek nie przyszedł do skutku... Pomyśl pan tylko. Jeżeli jeden z nich zostanie zabity, lub choćby tylko raniony, to w jaki sposób ukryć rzecz całą w tym plotkarskim Rzymie? A jakie komentarze ludzie będą snuli!... Toć przecie widocznem jest, że ci dwaj młodzi ludzie pokłócili się z sobą tylko z powodu pani Steno i Maitlanda. Jak się to stało — nie wiem. Ale opinia nie będzie o tem wątpiła. I znowu ukażą się nowe listy bezimienne, pisane do Alby, do pani Gorskiej, do pani Maitland.. O mężczyzn mi wcale nie idzie...
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/239
Ta strona została skorygowana.
233
KOSMOPOLIS.