Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/264

Ta strona została skorygowana.
258
KOSMOPOLIS.

dzić... Rozpatrzmy więc kwestyę, jesteśmy tu tylko od tego...
— Czy panowie są tegoż samego zdania? — spytał głosem słodkim Hafner, porozumiawszy się wprzódy kiwnięciem głowy z Dorsennem i Ardeą. Nie upieram się wcale przy mojem zdaniu — mówił dalej, chowając kartkę. Ustalmy więc fakta. Hrabia Gorski, nasz przyjaciel, uważa się za obrażonego ciężko, bardzo ciężko, przez pana Florentyna Chapron, w rozmowie, jaką mieli ze sobą w miejscu publicznem. Pan Chapron uniósł się, jak to panom wiadomo, aż do... jakby to powiedzieć... pewnej żywości, która, dzięki tylko przytomności umysłu pana Gorskiego, nie doszła do skutku... Jednakże, czy miała ona, czy nie, skutek, groźba zawsze była... Pan Gorski jest obrażony i domaga się satysfakcyi... Nie sądzę, by w tym punkcie wyjścia, który jest zarazem początkiem sprawy, albo raczej samą sprawą, była jaka wątpliwość...
— Jeszcze raz pana przepraszam — odrzekł sucho Montfanon, nie starając się ukryć swego gniewu — pan Dorsenne i ja nie możemy wcale akceptować tego sposobu, w jaki pan przedstawiasz sprawę... Pan twierdzisz, że uniesienie pana Chaprona nie miało następstw, dzięki przytomności umysłu pana Gorskiego. My zaś utrzymujemy, że pan Chapron zrobił ruch prawie nieokreślony, który zresztą sam powstrzymał... Ztąd nadając hrabiemu Gorskiemu charakter obra-