Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/270

Ta strona została skorygowana.



VII.
Kuzynka Jaga.

Wyrzuty, jakie sobie w sposób tak naiwny czynił Montfanon, przybrały w tem sercu uczciwego człowieka, o wiele znaczniejsze rozmiary, gdy został sam. Miał racyę, mówiąc zaraz z początku, że sprawa zapowiadała się źle. Sprzeczka zaostrzona czynną zniewagą, albo zamiarem zniewagi czynnej, jak to sam zauważył od pierwszych słów Chaprona, nie mogła być tak łatwo załagodzoną. Trzeba było na to cudów dyplomacyi. Najdrobniejsza pomyłka ze strony sekundantów groziła katastrofą. Jak zwykle bywa w takich razach, wypadki rozwijały się szybko i pesymistyczne przewidywania gniewnego margrabiego sprawdziły się niemal natychmiast. Zaledwie bowiem on i Dorsenne opuścili pałac Savorelli, gdy Gorski, wezwany przez barona na godzinę dziesiątą, stawił się punktualnie. Oburzenie, z jakiem odrzucił propozycyę układów, wymagających tłomaczenia z jego strony, posłużyło dla rozsądnego Hafnera i dla nierozsądnego Ardei za znak do wycofania się z tej sprawy.