Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/296

Ta strona została skorygowana.
290
KOSMOPOLIS.

zanieść do łóżka na swych rękach silnych i nigdyby jej była w tym stanie wzburzenia samej nie zostawiła. Równie praktyczna, jak mówią jej rodacy matter of fact, jak litościwa, zaczęła badać swą chorą, co do symptomatów poprzedzających tę słabość, gdy nagle spostrzegła ze zdziwieniem, że ta twarz zaniepokojona poczyna się krzywić, że łzy wytrysły z oczów przed chwilą zamkniętych i łkania wstrząsają wątłem ciałem. Lidya uległa prawdziwemu atakowi nerwowemu z powodu niepokoju, zawodu wywołanego przez nieobecność Bolesława, a może w skutek dobroci, z jaką do niej mówiła Maud, i gryząc w białych zębach chustkę, jękła:
— Nie jestem chora... ale nie mogę znieść tej myśli... nie mogę. Można od tego oszaleć!...
I zwracając się do swej towarzyszki, ścisnęła ją za rękę, mówiąc:
— Więc ty nie wiesz o niczem? nic nie podejrzywasz?... Twój spokój, pogoda, szczęście, doprowadza mnie do szału, gdy każda minuta tak dla mnie, jak i dla ciebie jest droga... Wszak jeżeli jeden jest moim bratem, to drugi jest twoim mężem... Ty go przecież kochasz, musisz go kochać, kiedyś mu przebaczyła...
Mówiła to z pewnym rodzajem upojenia, w jakie wpadła w skutek nadzwyczajnego podrażnienia nerwowego i wypowiedziała wszystko, co miała na myśli, choć zwykle była bardzo skryta. Sądziła, że pani Gorska wie o związku Bolesła-