Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/326

Ta strona została skorygowana.
320
KOSMOPOLIS.

mać, byłbyś jej do nóg padł i śmiesz mi mówić, że mnie kochasz jeszcze!... Nie umiałeś mi nawet tego oszczędzić, bym o tych wszystkich brudach, o tej hańbie, nie dowiedziała się od ludzi obcych?
— Któż to ci powiedział? — zapytał. — Wymień mi tego Judasza?...
— Nie wymawiaj tego nazwiska — odrzekła Maud z goryczą — nie masz do tego prawa... A zresztą nie potrzebujesz szukać daleko. Widziałam dziś tylko jedną panią Maitland..
— Panią Maitland? — powtórzył Bolesław — więc to pani Maitland zadenuncyowała mnie przed tobą? Więc pani Maitland pisała listy bezimienne?
— Chciała się zemścić — odparła Maud i dodała: miała do tego prawo, bo twoja kochanka zabrała jej męża...
— Dobrze. Ja się także zemszczę — zawołał Gorski — zabiję jej tego męża, kiedy jej tak o niego idzie, zabiwszy jej wprzód brata. Zabiję ich obu, jednego po drugim...
Ruchliwa jego twarz, która przed chwilą wyrażała najżywszą proźbę, ciemniała teraz nienawiścią i gniewem. Takaż sama zmiana zaszła w jego myślach bezładnych.
— I na co mam kogokolwiek oszczędzać — mówił dalej — teraz, gdy ty wiesz o wszystkiem! To jedno mnie dotąd wstrzymywało... A teraz widzę doskonale, że wszystko między nami skończone. Twoja duma i uraza silniejszą jest w mi-