żądania innej satysfakcyi. I chcę jej zaraz... nie wyjdę ztąd, dopóki jej nie otrzymam...
— Owszem — odrzekł Bolesław — ja tego tylko pragnę...
— Nie, Dorsenne — zawołał Montfanon, który pierwszy przytrzymał rękę powieściopisarza już podniesioną — nie będziesz się bił w ten sposób... Najprzód nie masz do tego prawa. Trzeba, by upłynęło najmniej dwadzieścia cztery godzin między powodem pojedynku a samym pojedynkiem... Panowie zaś nie możecie sekundować panu Gorskiemu po tem, jak sobie postąpił wbrew wszelkim regułom... Jeżeli się na to zgodzicie, to będzie barbarzyństwem, szaleństwem, wszystkiem co chcecie! To nie będzie pojedynek...
— Powtarzam panu — zawołał Dorsenne — że nie wyjdę ztąd i nie pozwolę wyjść panu Gorskiemu, dopóki nie otrzymam satysfakcyi, do której mam prawo...
— Ja zaś oświadczam, że jestem natychmiast na usługi pana Dorsenne’a — dodał Bolesław.
— Bardzo dobrze, moi panowie — odparł Montfanon. Róbcie sobie jak chcecie, my się cofamy. Prawda? — zapytał zwracając się do Ciba i Pietrapertosy, którzy nie odpowiedzieli wprost.
— Zapewne — rzekł pierwszy — wypadek jest wyjątkowy...
— Zdarzało się to jednak nieraz — szepnął drugi.
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/341
Ta strona została skorygowana.
335
KOSMOPOLIS.