Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/352

Ta strona została skorygowana.
346
KOSMOPOLIS.

choroba, gdy sama istota życia jest zakłócona. Stała się inną osobą. Ta zmiana, tak tragiczna i tak uderzająca, spowodowała, że Bolesław zapomniał o własnych troskach. Uczuł żal niezmierny i zdziwienie, gdy żona, tak widocznie dręczona zgryzotą, usiadła przy nim i gdy spostrzegł w jej oczach nieprzebłagany chłód. Jednakże była tu, i ta jej obecność niespodziewana stanowiła dla niego, nawet w tych smutnych warunkach, słodycz nieskończoną i rzekł z tym giętkim, napół dziecinnym wdziękiem, który umiał przybrać, gdy się chciał podobać:
— Przekonałaś się, że byłoby to okrucieństwem wyjechać bez widzenia się ze mną. Nie śmiałem cię o to prosić, a jednak jest to jedyną dla mnie pociechą, której pragnąłem... Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję...
— Nie dziękuj mi — odrzekła Maud, wstrząsając głową — nie dla ciebie tu przyszłam. Przyszłam tu przez wzgląd na obowiązek... Pozwól mi mówić... — dodała, wstrzymując ruchem ręki odpowiedź ranionego — będziesz później odpowiadał... Gdyby szło tylko o mnie i o ciebie, powtarzam, nie zobaczyłabym cię więcej... Ale mamy syna...
— Ach! — zawołał z boleścią Bolesław — więc przyszłaś tu po to, żeby mi jeszcze bardziej dokuczyć... Mogłaś sobie jednak pomyśleć, że nie jestem wstanie dyskutować z tobą w tej kwestyi.. Zdaje mi się, że ci już powiedziałem, że nie bę-