dę opierał się twym prawom, byleś ty się moim nie opierała...
— Nie mam zamiaru mówić z tobą o moich, lub twoich prawach — przerwała Maud — ale o prawach naszego dziecka. Gdym odeszła od ciebie wczoraj, cierpiałam zanadto, bym nad czem innem mogła się zastanowić. Wtedy, wtem konaniu moralnem, przypomniałam sobie pewne zdanie mego ojca, które powtarzał często: gdy doznajesz cierpień, przypatrz się dobrze temu cierpieniu, a dowiesz się zawsze czegoś nowego dla siebie. Zawstydziłam się mej słabości i przypatrzyłam się mym cierpieniom. Dowiedziałam się najprzód, że słusznie należy mi się kara za to, żem poszła za mąż wbrew radom i poglądom mego biednego ojca...
— O! nie wypieraj się naszej przeszłości — zawołał młody człowiek — tej przeszłości, która mi jest drogą, mimo wszystko...
— Nie, nie wypieram się jej — odparła Maud — gdyż odwołując się do niej, przypominając sobie wrażenia ówczesne, znajduję w nich nie usprawiedliwienie, ale wyjaśnienie twego postępowania... Przypomniałam sobie, coś mi opowiadał o niedoli swego dzieciństwa i młodości; jakeś rósł między matką i ojcem, przepędzając pół roku u jednego, drugie pół roku u drugiego z rodziców, nie chcąc, nie mogąc ich sądzić, zmuszony ukrywać uczucia swe dla nich. Zrozumiałam po raz pierwszy, że ten rozdział rodziców musiał ci
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/353
Ta strona została skorygowana.
347
KOSMOPOLIS.