zdecydowana zupełnie, będzie zbyt niebezpiecznym. Sądzę, że znajdę dość sił w sobie na to, by dalej żyć wspólnie... Ale natura ludzka ma swe granice i tę siłę znaleźć mogę, ale pod jednym warunkiem...
— Pod jakim? — zapytał Bolesław.
Mowa Maudy (gdyż była to mowa obmyślana, w której każde zdanie było rozważone przez to sumienie skrupulatne) odróżniała się nadzwyczajnie swą wyrozumowaną jasnością od stanu podniecenia nerwowego, w jakiem żył od dni kilku. Była ona dla niego o wiele przykrzejsza od najgwałtowniejszych wyrzutów. Niektóre z jej zdań, jak np. zdanie o jego charakterze zepsutym, dotknęły go jak każda prawda, do której się nie przyznajemy, choć wiemy, że jest tak. Miłość własna uczuła się tem obrażona. Współcześnie doznał wzruszenia na myśl uczuć swego syna i zrozumiał, że jeżeli teraz nie pogodzi się z Maudą, to już nigdy się nie pogodzi. To też mówił:
— Tak, pod jakim? Choć mówisz do mnie bardzo surowo i choć mogłabyś mi to samo powiedzieć innemi słowami, choć bardzo mi jest przykro, że na podstawie jednego błędu potępiasz mój charakter, jednakże kocham cię, kocham mego syna i z góry podpisuję się na twoje warunki. Zbyt szanuję twój charakter, bym mógł wątpić, że warunki te nie zgodzą się z moją godnością. Co do dzisiejszego pojedynku, wiesz do-
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/355
Ta strona została skorygowana.
349
KOSMOPOLIS.