Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/379

Ta strona została skorygowana.



X.
Wspólna niedola.

Pożegnanie to wygłosiła Alba Steno tak szczególnym tonem, że Dorsenne, zeszedłszy ze schodów w pięć minut potem, był jeszcze zaniepokojony. Mówił do siebie:
— Pilnuj się, mości Julianie... Wyglądała naprawdę prześlicznie tego wieczoru ze swemi ramionami nieco szczupłemi, z białą piersią falującą pod gorsetem, z cerą bladą, ustami różowemi i okiem jasnem... Bardzo ładna i bardzo wzruszona!... Jeszcze jedna taka rozmowa, a gotowiśmy zrobić „głupstwo“...
W ten sposób zwykle określał małżeństwo.
— Ale za nic w świecie, nie! nie!... Pamiętajmy o dewizie na pierścieniu!
I przycisnął do ust szeroki pierścień z szafirem, jaki nosił na małym palcu. Kazał na nim wyryć pięć liter: M. H. U. D. P. Nie były to wcale inicyały miłosne, jak zazdrosna nieco Alba byłaby zapewne podejrzywała, gdyby mogła przypatrzyć się dobrze temu dziwacznemu talizmanowi celibatu. W przystępie dziecinnej próżności,