Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/404

Ta strona została skorygowana.
398
KOSMOPOLIS.

Powieściopisarz nie przypuszczał, że w chwili, gdy bluźnił wielkiej i groźnej idei Opatrzności, jako syn wieku zaślepionego sofizmatami i ogłupionego przez fałszywą analizę, stawał się sam mimowolnem narzędziem tej tajemniczej sprawiedliwości, zawsze gotowej zgnieść nas w chwili naszych zwycięztw zbrodniczych i rozchwiać nasze najstaranniejsze wyrachowania. Rozmowa ta miała miejsce o godzinie drugiej. O czwartej Alba miała zabrać Fanny, by razem odbyć parę wycieczek i resztę popołudnia spędzić w ogrodzie willi Celimontana, którą nowa chrześcianka lubiła bardzo z powodu, że jest tam aleja z dębów zielonych, na końcu której znajduje się grota z takim napisem:
„Tutaj, św. Filip Nereusz, otoczony uczniami, wykładał rzeczy Boskie“.
Pierwszym krokiem hrabianki było uwiadomienie przyjaciółki o tem, co powiedział Dorsenne i jakim sposobem tak pożądana książka do nabożeństwa znalazła się znowu w sklepie starego garibaldysty.
— Co za szczęście! — zawołała Fanny z błyskiem radości w oczach — nie wiedziałam, jaki dać podarunek memu kochanemu kardynałowi... Wiesz co, pobiegnijmy zaraz i kupmy tę książkę...
— Książkę do nabożeństwa Montluca? — odrzekł stary Ribalta, gdy dwie panny wyszły z powozu przed jego ciasnym sklepikiem, bardziej zakurzonym jeszcze, zapełnionym książkami, w którym