Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/406

Ta strona została skorygowana.
400
KOSMOPOLIS.

swej towarzyszki — Dorsenne mi mówił, że pan de Montfanon kupił ją za czterysta...
— Czy na pewno? — spytała Fanny i na znak potwierdzający zwróciła się do księgarza z tą samą słodyczą, choć w głosie czuć było lekki wyrzut.
— Dwa tysiące franków, panie Ribalta? Ale jest to cena zbyt wygórowana, gdyż sprzedałeś książkę panu de Montfanon za piątą część tej sumy...
— A zatem jestem oszustem i kłamcą — zawołał po grubiańsku starzec — kłamcą i oszustem?... czterysta franków!... pani chcesz kupić tę książkę za czterysta franków?... chciałbym, żeby pan de Montfanon był tutaj i żeby powiedział, wiele od niego zażądałem... Oszust i kłamca!...
I roześmiał się dziko, kładąc książkę do szuflady, którą zamknął na dwa spusty i zwracając się do dwóch panien, których wykwintna piękność, podniesiona jeszcze przez strój wykwintny, tworzyła dziwną sprzeczność z brudnem otoczeniem, obrzucił je wzrokiem tak pełnym nienawiści, że dreszcz je przeszedł i instynktownie zbliżyły się do siebie. Potem, głosem chrapliwym, nizkim, który przerywał świst jakiś głuchy, rzekł:
— Jeżeli pani chcesz wydać czterysta franków, to mam tu książkę tyle wartą i którą chciałem w tych dniach zanieść do pałacu Savorelli... He! he! he! musi to być egzemplarz jedyny, bo pan baron wykupił cały nakład.