— Oto człowiek inteligentny, który nigdy nie wątpi o swych zasadach — rzekł do siebie Dorsenne, gdy się rozstał z margrabią. Podobny jest do socyalistów silnie wierzących i nie pomału mię to zadziwia. A to mi dopiero nagadał! jakąż ta stara, zużyta maszyna posiada świeżość duszy!
I przez jakiś czas ścigał wzrokiem, pełnym zazdrości i litości zarazem, kalekę z pod Patay kierującego się ku ulicy Propagandy. Kalectwo to czyniło wydatniejszą wysokość i chudość figury Montfanona, który szedł wyprostowany tym krokiem szybkim, właściwym maniakom. Pędzą oni za swą myślą i wcale nie patrzą na to co ich otacza. Jednakże staranność, z jaką unikał strony oświeconej przez słońce, zdradzała instynkt starego rzymianina, który zna niebezpieczeństwo pierwszych blasków wiosennych pod tem niebem błękitnem i zdradzieckiem. Na chwilę Montfanon zatrzymał się, by jednemu z licznych żebraków, w których obfituje plac Hiszpański, dać