Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/439

Ta strona została skorygowana.
433
KOSMOPOLIS.

się w prawdziwą męczarnię. Mając ciągle przed oczami niezatarty widok sceny porannej, Alba byłaby może uniknęła rozpaczy, gdyby w przestępczyni była dostrzegła niepokój, walkę, wyrzuty, zgryzoty. Ale jej pogoda, wesołość, zajęcie się nadzieją przyjemnej zabawy, tworzyły zbyt silny kontrast z tragiczną boleścią, jakiej doznawała młoda dziewczyna. Uczuła ciężki smutek, który stał się prawie niepodobnym do zniesienia, gdy koło godziny drugiej, matka ją pożegnała, choć uroczystość w ambasadzie miała się rozpocząć dopiero o piątej.
— Obiecałam biednemu Hafnerowi, że go dziś odwiedzę... Wiesz zapewne, że zachorował ze zmartwienia... Będę chciała jeszcze raz spróbować, czy to wszystko nie da się jako załagodzić... Odeślę ci powóz, gdybyś chciała przejechać się trochę. Zatelefonowałam do Lidyi, żeby mnie czekała o czwartej. Ona mnie odwiezie.
Wyszczególniając swe popołudniowe zajęcia, miała oczy zbyt błyszczące, uśmiech zbyt szczęśliwy. Wyglądała młodo w swej jasnej toalecie. Nogi jej drżały z nerwowej niecierpliwości w lakierowanych bucikach. Alba czuła, że matka kłamie. Dziecko przeczuwało, że ta wizyta u ojca Fanny była tylko pretekstem. Nie pierwszy to raz hrabina, dla uwolnienia się od niewygodnego nadzoru, używała tego środka odsyłania powozu, co tak w Rzymie, jak i w Paryżu, jest prawdopodobną oznaką przygód tajemnych u kobiet jej