kłą ale nieszlachetną: oszczercy obgadującego kobietę, u której przedwczoraj był na obiedzie. Przyśpieszył więc kroku, jak mu tylko grzeczność na to pozwoliła, nie chcąc zostawać sam na sam z baronem i pragnąc jak najprędzej połączyć się z osobami swej koteryi, które już tu były. W ten sposób wyszli z tej pierwszej sali i dostali się do drugiej, zwanej „Porcelanową“, potem do trzeciej z „freskami Perina del Vaga“, z powodu plafonu, na którym mistrz wymalował kopię swego obrazu: „Jowisz piorunujący Tytanów“, i nakoniec do czwartej zwanej „Arazzi“, z powodu przepysznie udekorowanych ścian. Zwiedzających było niewielu dla zbyt późnej pory, a wybór jej świadczył o nienawiści pana Ancony do biednego księcia, lub też o niegodnej zręczności syndykatu nabywców. Wszystkie skarby pałacu miały być sprzedane za połowę tej ceny, jakąby można było otrzymać kilka miesięcy wcześniej lub później. Ta mała liczba zwiedzających gubiła się śród mnóstwa mebli, materyj, przedmiotów sztuki wszelkiego rodzaju, napełniających te sale obszerne. Było to zadziwiające nagromadzenie pięciuset lat potęgi i zbytku, gdzie arcydzieła godne wielkich Medyceuszów, wykonane w ich epoce, współubiegały się z błyskotkami z XVIII wieku i bronzami pierwszego Cesarstwa, lub z drobiazgami srebrnemi zamówionemi wczoraj w Londynie. Baron Justus nie mógł już wytrzymać. Nadział nakoniec swe sławne okulary i przemówił
Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/67
Ta strona została skorygowana.
61
KOSMOPOLIS.