odnowicielem francuskiego słowa będzie Chateaubriand (1768—1848): dzieli on, jak słup graniczny, Francję XIX a XVIII wieku.
Nie trzeba wszakże przeceniać tych religijnych wzlotów. Wiek XIX zanadto był wykarmiony duchem krytyki i analizy, aby był zdolny do głębokiej wiary. Już chrystjanizm Chateaubrianda jest zjawiskiem raczej estetyczno-literackiem. Bądź co bądź, nie będzie już odtąd mowy o zaczepnej niereligijności, a miejsce szyderstwa zajmie cześć dla religji nawet u sceptyków[1]. Zarazem, chrystjanizm będzie dla literatury kopalnią obrazów, nastrojów i stylu. Biblja, która była dla ośmnastowiecznego filozofa stekiem barbarzyństwa i śmieszności, stanie się niemal „podręczną książką“ każdego poety.
Drugim współczynnikiem kształtującym w samem zaraniu przyszłą literaturę jest — Napoleon. Przypomnijmy sobie przepiękną inwokację z Pana Tadeusza „O, roku ów...“, i wyobraźmy sobie, jak potężnie musiały być rozkołysane dusze całego tego pokolenia, którego wiek chłopięcy przypada na lata Napoleońskiego eposu, lub które bodaj bezpośredniemi tradycjami styka się z Napoleońską legendą. Co za pobudzenie dynamiczne dla ambicji, dla woli, losy tego podporucznika, który stał się cesarzem Francuzów!... „Czego on dokonał szablą, ja dokonam piórem“, wyrył sobie Balzac u podstawy popiersia Napoleona, które miał na biurku: i pracował po ośmnaście godzin na dobę, chcąc mieć świat u swoich nóg. Tego typu pracy literackiej nie
- ↑ Ten stan duszy najlepiej odbija się w umysłowości Renana (1823—1892).