wić od stosu całe tysiące; śmiechem obronił przyszłe pokolenia Molier od tego, by je świętoszek gnębił, filozof ogłupiał a lekarz zabijał; śmiechem wstrząsnął Wolter mury więzienia, w którem dławiła się ludzkość, a Beaumarchais ostatnim wybuchem śmiechu dał hasło do ich zwalenia. Bez tego francuskiego śmiechu źleby się działo na świecie!
Jest wszakże nietylko ta śmiejąca się Francja: jest Francja Pascala i Bossueta; i Francja Kalwina i Russa; i Francja Descartes’a i Renana. Ale, nawet kiedy jest poważny, zachowuje duch francuski swą zadziwiającą prostotę i naturalność, pod którą — zbyt gruntownie, niestety — oduczono nas szukać mądrości! Zaledwie oczom się wierzy, że Kartezjuszowa Rozprawa o metodzie, która rozstrzygnęła o biegu myśli ludzkiej i — można powiedzieć — zmieniła postać świata, to owe kilkadziesiąt stronic, wolnych od napuszonej i zawiłej gwary, mówionych jakże po ludzku... Na podstawie tej Rozprawy nie dopuszczonoby Descartes’a do habilitacji na żadnym szanującym się niemieckim uniwersytecie: zarzuconoby mu brak — metody.
Poprzednio skreślony szkic ujawnia — częściowo bodaj — sekret tej prostoty, tego wdzięku, jasności, z jaką wyraża się myśl francuska. Ktokolwiek, choćby najpowierzchowniej, zetknął się z tą literaturą, tego musiało uderzyć, do jakiego stopnia przenika ją atmosfera kobiety. Tak dalece, że aż razi nas to niekiedy, nas sarmatów, nawykłych zdawna zabawiać się szklenicą w jednej izbie, podczas gdy białe głowy radzą o swoich białogłowskich sprawach w drugiej. We Francji inaczej. Tam, od kilku wieków, kobieta jest towarzyszką wszyst-
Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.