Y słówko stare pilnie czytay:
„Za iedną rozkosz, bolów tysiąc“.
Miłuycie tedy ile chcecie,
Weselcie się y trząście zdrowo,
Gdzie potrza y tak dopłyniecie,
Niéma-ta nad czem robić głową.
Miłości dur ogłupia ludzi;
Salomon przez nią wszedł w pogany:
Naymędrszy boday się spaskudzi...
Szczęśliw, kto nie zna co te rany!
Orfeusz, wdzięczny mistrz na fletni,
Chcąc folgę dać miłosney męce,
Omal nie zginął conayszpetniey
W Cerbera srogiey psiey paszczęce;
A Narcyz, młodzian pięknolicy,
W studni głębokiey pogrzebany,
Przepadł, dla iakieyś krasawicy...
Szczęśliw, kto nie zna co te rany!
Sardana, xiążę niezbyt słabe,
Co Kretę wyspę zawoiował,
Rad był się przeinaczyć w babę,
Iżby wśród dziewcząt dokazował;
Król Dawid, prorok w świecie rzadki,
Boiaźni bożey zzuł kaydany
Widząc gładziuchne dwa pośladki...
Szczęśliw, kto nie zna co te rany!
...O sobie biédnym też rzec muszę:
Zbito mnie, niby w rzece płótno,
Na goło, drągiem... Na mą duszę,
Tę kaźń któż ziednał mi okrutną,