DRUGI LEKARZ: Niech mnie Bóg broni, czcigodny panie kolego, aby mi w myśli postało dodawać coś do tego, coście tu tak pięknie rozwinęli! Rozstrząsnąłeś tak znamienicie wszystkie oznaki, symptomaty i przyczyny choroby, rozumowanie twoje wywiedzione jest tak pięknie i tak uczenie, iż niepodobieństwem jest, aby nie był szaleńcem i dotkniętym melancholją hypokondrjaczną; a gdyby nawet nie był, trzebaby aby nim został, dla piękności rzeczy które o nim powiedziałeś i trafności rozumowania które przeprowadziłeś. Tak, panie kolego, odmalowałeś, że tak powiem graficznie, grafice depinxisti, wszystko co charakteryzuje tę właśnie chorobę. Nie można sobie wyobrazić nic bardziej mądrze, uczenie, bystro poczętego, pomyślanego, wyobrażonego, niż to, co kolega rzekłeś w przedmiocie tego cierpienia, bądź to co do diagnozy, bądź też prognozy lub terapii; toteż, nie pozostaje mi nic, jak tylko powinszować szanownemu panu, iż dostał się w ręce czcigodnego kolegi i powiedzieć mu, iż szczęściem jest dlań prawdziwem owo szaleństwo, pozwalające mu doświadczyć skuteczności miłego działania środków, które pan kolega z taką trafnością zaleciłeś. Zgadzam się na wszystkie, manibus et pedibus descendo in tuam sententiam. Wszystko co mógłbym dodać, to aby zastosować upusty krwi i środki czyszczące w ilości nieparzystej, numero Deus impare gaudet; aby zażyć serwatkę przed kąpielą; aby mu przyłożyć plaster na czoło, w którego składniki wchodzić będzie sól: sól jest symbolem mądrości; aby wybielić ściany pokoju dla rozprószenia ciemności jego umysłu, album est disgregativum visus; i aby mu dać natychmiast małą klistyrkę, iżby posłużyła za preludjum i wstęp do tych znamienicie obmyślanych środków, które, o ile mu jest przeznaczonem wyzdrowienie, powinny sprowadzić ulgę. Dałożby niebo, aby te lekarstwa wasze, panie kolego, przyniosły korzyść choremu, zgodnie z naszą intencją!
Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.