Więc wyznanie mych uczuć, nawet najłaskawsze,
Nie zdoła mi twej wiary pozyskać na zawsze?
Przeciw mym słowom, czyjeż świadectwo ma wagę?
Wierzyć mu, czyż nie znaczy mnie czynić zniewagę?
Ileż musi przewalczyć serce nasze sromu,
Nim wyznać, że go kocha, odważy się komu!
Jakże potężnie honor nasz i wstyd niewieści,
Wbrew chęciom nawet, broni nam zwierzeń tej treści!
Gdy więc je zmogą wreszcie miłości pożary,
Godziż się ważyć lekce szczerość tej ofiary?
Czyż nie jest zbrodnią wątpić, że z serca poczęty
Głos, co się wydarł sercu po walce zaciętej?
Twe posądzenie duszę mą rani i boli,
I, gdyby było prawdą, byłbyś wart swej doli.
Głupia jestem, doprawdy, i muszę się wstydzić,
Ze kocham, gdym powinna raczej znienawidzić;
Powinnabym cię rzucić jeszcze tej godziny,
I dać ci do wyrzekań słuszniejsze przyczyny.
ALCEST:
O, kusicielko! nazbyt dla ciebiem jest słaby!
Łudzą mnie, jestem pewien, twoich słów powaby;
Lecz dobrze; niech się moje przeznaczenie spełni,
Chcę ci raz jeszcze wiarę wrócić w całej pełni,
Niech zbadam serca twego zamysły tajemne,
By mnie zdradzić, czy będzie na to dość nikczemne.
CELIMENA:
Nie, ty mnie tak nie kochasz, jak kochać należy.
ALCEST:
Pod słońcem nikt nie kochał ni mocniej ni szczerzej;
I miłość ma, znękana w tej okrutnej dobie,
Gotowaby się zwrócić nawet przeciw tobie.
Tak, chciałbym, by cię wszystkich opuściło serce,
Byś się znalazła w biedzie, w nędzy, poniewierce,
By niebo cię stwarzając, odarło cię z mienia,
Nie dało stanowiska, rodu, ni znaczenia,