Hipokrata. Dama zaczyna sobie dworować z recepty. Lekarz, zadzierzysta sztuka, nie ścierpiał zgoła jej trefnych żarcików i rzekł z doktorską powagą: „Pani, Hipokrat nie jest bynajmniej człowiekiem, któregoby się godziło obracać w pośmiewisko. — Och, panie doktorze, odparła hrabina z poważną miną, nie mam zamiaru drwić z tak uczonego i sławnego autora. Cenię go tak wysoko, iż jestem przekonana, że wystarczy mi otworzyć jego dzieło, aby się uleczyć z bezsenności. Mam w bibljotece nowy jego przekład, pióra uczonego Azero: to podobno najlepszy. Niech mi go przyniosą“. W istocie, podziwiaj urok tej lektury: przy trzeciej stronicy, dama usnęła głęboko.
W stajniach tego samego pałacu, znajduje się biedny żołnierz bez ręki, któremu masztalarze przez litość pozwalają nocować na słomie. W ciągu dnia, żebrze jałmużny, i niedawno miał ucieszną rozmowę z drugim żebrakiem, który mieszka koło Buen-retiro. Ten chodzi doskonale koło interesów; żyje sobie dostatnio i ma na wydaniu córkę, która zażywa między dziadami sławy bogatej dziedziczki. Żołnierz, spotkawszy tego kmotra w Maravedi, rzekł doń: „Sennor mendigo[1], straciłem prawie ramię. Nie mogę już służyć królowi; aby wyżyć, jestem zmuszony, jak pan, odwoływać się do miłosierdzia przechodniów. Przekonałem się, że, ze wszystkich zawodów, ten jest najintratniejszy; ma jedynie tę wadę. iż nie jest zbyt zaszczytny. — Gdyby był zaszczytny, odparł tamten, zeszedłby na psy, wszystko bowiemby się doń rzuciło.
— Masz pan słuszność, rzekł bezręki. Zatem, jesteśmy koledzy; chciałbym wejść z panem w parantelę. Niech mi pan odda córkę. — Zartujesz chyba, przyjacielu, odparł bogacz. Trzeba jej lepszej partji. Nie jesteś dosyć kaleką, aby być moim zięciem. Chcę kogoś, ktoby był zdolny obudzić współczucie w samym Harpagonie. —
- ↑ Mości żebraku.