Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

postaraj się o trochę wina i oliwy; umieram. — Owo trzęsienie ziemi to nie żadna nowość, odparł Pangloss; miasto Lima w Ameryce uległo w zeszłym roku takiemuż wstrząśnieniu; te same przyczyny, ten sam skutek; niezawodnie musi się ciągnąć żyła siarki pod ziemią od Limy do Lizbony. — To wielce prawdopodobne, odrzekł Kandyd, ale, na Boga, trochę oliwy i wina. — Jakto prawdopodobne! odparł filozof; twierdzę, że to rzecz udowodniona“. Kandyd stracił przytomność, Pangloss zaś przyniósł nieco wody z pobliskiej studni.
Nazajutrz, znalazłszy wśród gruzów jakieś prowianty, skrzepili się nieco. Następnie, wzięli się, porówni z drugimi, do pracy, aby ulżyć doli pozostałych przy życiu mieszkańców. Paru obywateli, którym użyczyli pomocy, zaprosiło ich na obiad, ot, na jaki można się było zdobyć wśród takiej katastrofy. Posiłek był smutny; biesiadnicy skrapiali chleb łzami; ale Pangloss pocieszył ich, upewniając iż nie mogło być inaczej: „Wszystko to, powiadał, jest jak można najlepiej: jeżeli bowiem wulkan jest w Lizbonie, nie mógł być gdzieindziej; nie jest bowiem możebne, aby rzeczy nie były tam gdzie są, wszystko bowiem jest dobrze“.
Mały, czarniawy człowieczek, zausznik Inkwizycji a sąsiad Panglossa przy stole, ozwał się uprzejmie: „Widocznie łaskawy pan nie wierzy w grzech pierworodny; jeżeli bowiem wszystko jest najlepiej, nie było ani upadku, ani kary.
— Wasza Ekscelencja raczy łaskawie darować, odparł Pangloss jeszcze uprzejmiej: upadek człowieka i przekleństwo wchodziły nieodzownie w skład najlepszego z możliwych światów. — Zatem, szanowny pan nie wierzy w wolną wolę? rzekł ów konfident. — Wasza Ekscelencja wybaczy, rzekł Panglos; wolność może istnieć wraz z nieodzowną koniecznością; bowiem, było koniecznem abyśmy byli wolni; bowiem, ostatecznie, wolność, określona przeznaczeniem... Pangloss