Marcin i Pangloss dysputowali niekiedy o kwestjach metafizycznych i moralnych.
Często widać było pod ich oknami przepływające okręty, pełne baszów, effendich, kadich, których wyprawiano na wygnanie na Lemnos, do Mityleny, do Erzerum: widzieli innych kądich, baszów, effendich, którzy zajmowali miejsca wygnanych, aby niebawem doznać takiegoż samego losu: widzieli ucięte głowy, wypchane słomą, które niesiono aby przedstawić je Wysokiej Porcie. Te widowiska dodawały ognia filozoficznym dysputom; kiedy zaś nie spierali się, panowała tak straszliwa nuda, że, jednego dnia, stara odważyła się powiedzieć: „Chciałabym wiedzieć, co jest gorsze, czy być zgwałconą sto razy przez murzyńskich piratów, mieć wyrżnięty pośladek, przejść przez pałki Bułgarów, wziąć plagi i zadyndać na szubienicy podczas auto-da-fé, znaleźć się na stole sekcyjnym, wiosłować na galerach, słowem, doświadczyć wszystkich nieszczęść przez któreśmy przeszli, czy też tkwić tutaj tak bezczynnie? — To wielkie pytanie“, rzekł Kandyd.
Odezwanie to dało powód do nowych refleksyj; Marcin zwłaszcza dochodził do konkluzji, że człowiek zrodzony jest aby żyć w konwulsjach niepokoju, lub też w letargu nudy. Kandyd nie godził się z tem, ale nic nie twierdził stanowczo. Pangloss przyznawał że życie jego było jedną straszliwą męką; ale, ponieważ raz orzekł że wszystko jest doskonałe, utrzymywał to ciągle i nie chciał słyszeć o niczem.
Żył w sąsiedztwie pewien bardzo sławny derwisz, który uchodził za największego filozofa w całej Turcji; wybrali się go poradzić. Panglos ozwał się w imieniu wszystkich i tak przemówił: „Mistrzu, przyszliśmy cię prosić, abyś nam powiedział, w jakim celu zostało stworzone tak osobliwe zwierzę jak człowiek?
— W co ty się wtrącasz? odparł derwisz; czy to do ciebie należy? — Ale bo, wielebny ojcze, rzekł Kandyd, strasznie dużo jest zła na ziemi. — I cóż znaczy,
Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.