byłoby prawdziwe, i czekałoby pana piekło. Panie Krudeli, to straszna rzecz piekło; smażyć się całą wieczność, to bardzo długo!
Krudeli. La Fontaine utrzymywał, że będziemy się tam czuli jak ryby w wodzie.
Marszałkowa. Tak, tak; ale pański La Fontaine bardzo spoważniał w ostatnim momencie; tu pana czekam.
Krudeli. Nie ręczę za nic, skoro już nie będę przy zmysłach; ale, jeżeli skończę na jedną z owych chorób które zostawiają konającemu człowiekowi pełnię świadomości, nie więcej się będę czuł pomieszany w momencie o którym pani mówi, niż w tej chwili gdy oto z panią rozmawiam.
Marszałkowa. Zdumiewa mnie ta nieustraszoność.
Krudeli. O wiele bardziej nieustraszonym wydaje mi się konający, gdy wierzy w surowego sędziego ważącego wszystkie nasze najtajniejsze myśli, i na którego wadze najsprawiedliwszy człowiek zgubiłby się swem zarozumieniem gdyby nie drżał ustawicznie. O ileby ów konający miał wówczas do wyboru, albo pogrążyć się w nicości, albo pojawić się przed tym trybunałem, zdumiewałaby mnie zaiste jego odwaga, gdyby się wahał z przyjęciem pierwszej możliwości. Trzebaby mniemać, iż bardziej jest szalony niż towarzysz św. Brunona, lub też bardziej zadufany w swoich zasługach niż Bohola.
Marszałkowa. Czytałem historję towarzysza św. Brunona; ale nigdy nie słyszałam o owym Boholi.
Krudeli. Był to jezuita z kolegium w Pińsku, na Litwie; umierając, zostawił szkatułkę pełną pieniędzy, wraz z pismem, skreślonem i podpisanem własną ręką.
Marszałkowa. A to pismo?...
Krudeli. Opiewało jak następuje: „Proszę mego drogiego kolegę, depozytarjusza tej szkatułki, aby ją otworzył, skoro zacznę czynić cudy. Pieniądze w niej zawarte posłużą na koszta beatyfikacji. Dołączam kilka autentycznych dokumentów stwierdzających moje cnoty;
Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/336
Ta strona została uwierzytelniona.