Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.

gdyby żale moje mniej były mi drogie, z jakąż rozkoszą, z jakimi zapałem uwolniłabym się od życia, które mnie tłoczy! Nigdy, nigdy żadna istota nie żyła w takiej męce i w takiej rozpaczy.
Drogi mój, czynimy truciznę z jedynego dobra, którego ludzie nie zdołali popsuć ani skazić. Wszystko, w świecie, ocenia się i płaci pieniądzmi; szacunek, szczęście, przyjaźń, cnotę nawet, wszystko to kupuje się, płaci, szacuje na wagę złota: istnieje tylko jedna jedyna rzecz, która jest ponad sąd ludzi, która została bez plamy, jak słońce, i która ma jego żar, ożywia duszę, oświeca ją, wspiera, czyni silniejszą, większą. Miły mój, czy potrzebuję nazywać ten dar przyrody? Ale kiedy on nie daje szczęścia duszy którą napełnia, trzeba umierać. Tak; trzeba było umrzeć; potrzebowałem tego, poddawałam się temu; jakiż ty byłeś okrutny! Ha! cóżeś chciał uczynić z życiem, któreś ratował? Napełnić je męczarniami i łzami! Do najokrutniejszego nieszczęścia dorzucić brzemię wyrzutów i zgryzoty! Kazać mi nienawidzić wszystkie momenty mego życia, a mimo to wiązać mnie doń uczuciem, które przyprawia o bunt moje serce; które, po dwadzieścia razy na dzień, przedstawia się mej myśli jako zbrodnia! Mój Boże, jestem występna, a niebo świadkiem, nic nie było droższe memu sercu niż cnota. I to nie ty mnie zbłąkałeś? Jak to! ty wierzysz, że to ja sama rzuciłam się w przepaść! Nie mogę tedy przypisywać ci ani swoich błędów ani nieszczęścia! Ha! chciałam je odpokutować; widziałam kres cierpień: nienawidząc cię, byłam silniejsza niż śmierć. Przez jaką fatalność, poco, odnalazłam ciebie? Czemu obawa, że możesz być chory, zwątliła moją duszę? Czemu wreszcie równocześnie rozdzierasz mnie i pocieszasz? Czemu ta złowroga mieszanina rozkoszy i bólu, balsamu i trucizny? Wszystko to działa nadto gwałtownie na duszę, której czucie wyostrzyło się namiętnością i nieszczęściem; wszystko to niweczy do reszty organizm, wyczerpany chorobą i bezsennością.