pamięci i przewidywania. Po tem pierwszem ze wszystkich dóbr, idzie opium: podpora i ucieczka rozpaczy. Wreszcie, muzyka: jest mi luba, czaruje moje cierpienia, rozlewa w mej krwi, we wszystkiem co mnie ożywia, tak rozkoszną słodycz i wrażliwość: rzekłabym prawie, iż daje mi się napawać mymi żalami i nieszczęściem. To pewna, iż, w najszczęśliwszym okresie życia, muzyka nie miała dla mnie tej wartości.
Drogi mój, przed twoim wyjazdem nie byłam na Orfeuszu; nie potrzebowałam tego; widziałam cię, oczekiwałam ciebie, to wypełniało wszystko; ale w próżni która nastąpiła, w atakach rozpaczy które poruszyły i wstrząsnęły mą duszę, starałam się wspomóc wszelkimi środkami. Jakże są słabe! Jak bezsilne przeciw truciźnie, która trawi me życie! Ale trzeba odejść od siebie, mówić o tobie: nie zmienię wcale przedmiotu.
Wymówiłam się od spędzenia wieczoru z dwiema osobami, które się kochają, aby mówić z tym kogo ja kocham, aby zająć się nim z większą swobodą i przyjemnością niżbym jej mogła zaznać w towarzystwie ludzi. Nie zdołaliby mnie oderwać zupełnie, ale już to jest przykrość, kiedy coś mąci miłe i zajmujące myśli. Tak, drogi mój, samotność ma wielki urok dla duszy pochłoniętej jedną rzeczą. Mój Boże, jakże silnie żyje człowiek, kiedy jest martwym dla wszystkiego, wyjąwszy dla przedmiotu który jest nam całym światem, i który tak pochłania całą zdolność czucia, iż niepodobna żyć czem innem niż chwilą obecną!
I jakże ty chcesz, abym powiedziała, czy będę cię kochała za kwartał? Jakże mogłabym wyzwolić się myślą ze swego uczucia? Chciałbyś, wówczas gdy cię widzę, gdy twoja obecność czaruje me zmysły i duszę,