Wicehrabia de Valmont do Prezydentowej de Tourvel.[1]
Po nocy bezsennej i burzliwej, nocy którą spędziłem naprzemian trawiony żarem płomiennej namiętności, to znów pogrążony w zupełnem unicestwieniu, spieszę, pani, przy tobie szukać spoczynku którego potrzebuję, a którego, mimo to, nie spodziewam się kosztować jeszcze. Istotnie, stan mój, w chwili gdy kreślę te słowa, bardziej niż kiedykolwiek daje mi uczuć nieodpartą potęgę miłości; z trudnością przychodzi mi panować nad sobą, skupić bodaj trochę myśli: czuję że będę musiał przerwać jeszcze przed końcem listu. Ach, czemuż nie wolno mi pieścić się nadzieją, że i ty kiedyś, pani, podzielisz wzruszenia jakich doznaję w tej chwili? Gdybyś je dobrze znała, nie wierzę byś mogła zostać na nie tak nieczułą! Wierzaj mi, pani, chłodny spokój, sen duszy, obraz śmierci, nie wiodą do szczęścia; żywa namiętność jedynie zdolna jest doń zaprowadzić. Mimo udręczeń jakie mi zadajesz, czuję się w tej chwili szczęśliwszym od ciebie. Próżno gnębisz mnie bezlitosną surowością; nie przeszkodzi mi ona oddać się całą duszą słodyczom miłości i w upojeniach jej zapomnieć o rozpaczy w której mnie pogrążasz. W ten sposób pragnę się pomścić za wygnanie na jakie mnie skazujesz. Nigdy jeszcze, pisząc do ciebie, nie doznawałem takiej rozkoszy; nigdy nie odczuwałem w ciągu tego zajęcia wzruszeń tak słodkich a tak żywych razem. Wszystko naokół zdaje się podsycać me zapały: powietrze, które wchłaniam w siebie, oddycha rozkoszą; stół nawet, na którym piszę do ciebie, pierwszy raz poświęcony na taki użytek, staje się dla mnie świętym ołtarzem miłości; jakiejż ceny i powabu nabierze w mych oczach! na nim wszak kreślę przysięgę iż kochać będę cię zawsze! Przebacz, błagam,
- ↑ Jestto właśnie ów list, pisany w objęciach baletnicy, do kobiety, którą Valmont stara się zdobyć komedją wielkiej i czystej miłości.