FIGARO. Och, biedna mała! jak się jej głos trząsł! Wzięta jest, Excelencjo.
HRABIA. Posługuje się sposobem, który sama wskazała: Wszystko mi szepce, że Lindor uroczy... Ileż wdzięku! dowcipu!
FIGARO. Ileż podstępu! miłości!
HRABIA. Myślisz, Figaro, że zechce być moją?
FIGARO. Raczej prześlizgnie się przez żaluzję, niżby się miała tego wyrzec.
HRABIA. Stało się, należę już do mej Rozyny... na życie.
FIGARO. Zapomina Wasza Dostojność, że ona już nie słyszy.
HRABIA. Mości Figaro! powiem tylko jedno słowo: będzie moją żoną; i, jeśli zechcesz dzielnie dopomagać nie zdradzając mego imienia... rozumiesz, znasz mnie...
FIGARO. Uchylam czoła. Dalej, Figaro, pędź ku fortunie, mój synu.
HRABIA. Usuńmy się, aby nie ściągnąć podejrzeń.
FIGARO, żywo. Ja wchodzę do tego domu, gdzie, mocą swej sztuki, jednem dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uśpię czujność, rozbudzę miłość, zazdrość sprowadzę na manowce, intrydze zamydlę oczy, i obalę wszystkie przeszkody. Wasza dostojność, dwa kroki do mego mieszkania: mundur, bilet kwaterunkowy i złoto w kieszeniach.
HRABIA. Dla kogo złoto?
FIGARO, żywo. Złoto, na miły Bóg, złoto: to nerw wszelkiej intrygi.
HRABIA. Nie gniewaj się, Figaro, wezmę poddostatkiem.