Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/400

Ta strona została uwierzytelniona.

GĄSKA. Mówiłeś już z moim se-ekretarzem, poczciwym chłopcem?

FIGARO. Imć Łapowy, pisarz trybunału?

GĄSKA. Tak; to jest, wła-aściwie, on jada z dwóch żło-obów.

FIGARO. Jada! powiedzmy: żre! Och! tak, byłem u niego, wedle ekstraktu, i dubeltowego ekstraktu, jak zresztą w zwyczaju.

GĄSKA. Należy dopełnić fo-ormy.

FIGARO. Oczywiście, panie radco; o ile treść procesu należy do stron, wiadomo, że forma jest przywilejem trybunału.

GĄSKA. Nie ta-aki głupi jak mi się zrazu wy-ydawało. Dobrze więc, przy-yjacielu, skoro z ciebie taki łepak, bę-ędziemy mieli pieczę o twej sprawie.

FIGARO. Panie radco, zdaję się na pańską sprawiedliwość, mimo że jesteś sędzią.

GĄSKA. Hę?... Tak, je-estem sędzią. Ale, jeśliś winien, a nie pła-acisz?...

FIGARO. W takim razie, pan sędzia widzi, że to tak, jakbym nie był winien.

GĄSKA. Bez wą-ątpienia. Hę? hę? co on po-owiada?

WOŹNY, idzie przed hrabią i krzyczy. Jego Dostojność, panowie.

HRABIA. Co, pan tu w todze, panie Gąska! toć to sprawa domowa, zwykły surdut byłby aż nadto dobry.

GĄSKA. To pan jesteś aż nadto dobry, panie hra-abio. Ale ja nie ruszam się nigdy bez togi; przedewszystkiem, fo-orma, uważa Wasza Dostojność, fo-orma!