Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/408

Ta strona została uwierzytelniona.

na których europejski rękodzielnik wyhaftował barwne ptaki i owady.
W tych-to śmiejących gospodach, przygotowanych przez wielkiego Ducha, odpoczywaliśmy w cieniu. Kiedy wiatry schodziły z nieba aby poruszać wielkim cedrem, kiedy zamek powietrzny, zbudowany na gałęziach, kołysał się wraz z ptactwem i podróżnymi uśpionymi pod jego ochroną, kiedy tysiączne westchnienia dobywały się z korytarzy i sklepień tego ruchomego budynku, nigdy cuda starego świata nie mogłyby się mierzyć z tą budowlą puszczy.
Co wieczora rozpalaliśmy wielki ogień i, zapomocą kory rozpiętej na czterech tykach, budowaliśmy szałas. Jeśli udało mi się zabić dzikiego indyka, grzywacza, leśnego bażanta, wieszaliśmy go naprzeciw rozpalonej dębiny, na szczycie zatkniętej żerdzi, i zostawialiśmy wiatrom troskę o obracanie na rożnie myśliwskiego łupu. Jedliśmy pożywne mchy, słodką korę brzeziny, jabłka rajskie o smaku brzoskwini i poziomki. Czarny orzech, klon, brzozd, dostarczały wina do naszego stołu. Niekiedy szedłem szukać między trzcinami rośliny, której kwiat wydłużony w rurkę zawiera kubek najczystszej rosy. Błogosławiliśmy Opatrzność, która, na słabej łodydze kwiatu, umieściła pośród skażonych bagien to przeczyste źródło, tak jak pomieściła nadzieję w głębi serc żartych zgryzotą, jak kazała trysnąć cnocie z łona nędz życia.
Niestety! poznałem niebawem, iż omamił mnie pozorny spokój Atali. W miarę jak szliśmy dalej, stawała się smutna. Często, bez przyczyny, zaczynała drżeć i odwracała spiesznie głowę. Nieraz zdybałem ją, jak wlepia we mnie namiętne spojrzenie, które później zwracała z głęboką melancholją ku niebu. Przerażała mnie zwłaszcza jakaś tajemnicza myśl ukryta w głębi duszy, którąto myśl spostrzegałem w jej oczach. Wciąż przyciągała mnie i odpychała naprzemian, ożywiała i niweczyła me nadzieje, tak iż, mniemając że uczyniłem nieco drogi