Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/430

Ta strona została uwierzytelniona.

tajonej niechęci. — Mężczyźni odwiedzali Eleonorę; ale w ton ich wkradł się pewien odcień poufałości, który świadczył, iż nie stało jej już potężnego protektora, ani też usprawiedliwienia płynącego z niemal uświęconego związku. Jedni bywali u niej nadal, ponieważ, mówili, znają ją od niepamiętnych czasów; drudzy, ponieważ była jeszcze ładna, świeża zaś jej lekkomyślność obudziła w nich nadzieje, których nie silili się ukrywać. Każdy tłumaczył swoje z nią stosunki; to znaczy, każdy uważał iż wymagają one usprawiedliwienia. Tak więc, nieszczęśliwa Eleonora osunęła się na zawsze w położenie, z którego, przez całe życie, pragnęła się wydostać. Wszystko spiknęło się, aby urażać jej dumę i ranić ambicję. Opuszczenie jednych było dla niej dowodem wzgardy; nadskakiwania drugich, objawem jakiejś ubliżającej nadziei. Samotność nękała ją, towarzystwo przyprawiało o rumieniec. Ach! bezwątpienia, powinienem był ją pocieszyć; powinienem był przycisnąć ją do serca, powiedzieć: „Żyjmy jedno dla drugiego, zapomnijmy ludzi którzy nie umieją nas ocenić, znajdźmy szczęście jedynie we wzajemnym szacunku i miłości“. Próbowałem też; ale czyż można obudzić uczucie które gaśnie, zapomocą postanowienia płynącego z obowiązku?
Oboje z Eleonorą maskowaliśmy się przed sobą. Nie śmiała zwierzyć mi swoich cierpień, wynikłych z poświęcenia, o którem wiedziała iż było przeciwne mym chęciom. Przyjąłem to poświęcenie: nie śmiałem skarżyć się na nieszczęście, które przewidziałem, a któremu nie miałem siły zapobiec. Zachowywaliśmy tedy milczenie w jedynej sprawie która nas stale zaprzątała. Obsypywaliśmy się pieszczotami, mówiliśmy o swojej miłości, ale mówiliśmy o miłości z obawy by nie zacząć mówić o czem innem.
Z chwilą, gdy istnieje tajemnica w dwojgu kochających serc, z chwilą gdy któreś z nich zdobyło się na to aby ukryć bodaj jedną myśl, koniec już czaru, szczę-