Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/436

Ta strona została uwierzytelniona.

awanturki; ale nie przystoi, abyś, w swoim wieku, miał jawny romans; uprzedzam cię, iż poczyniłem kroki, aby oddalić stąd tę panią“. To rzekłszy, wyszedł.
...Skoro świt, pobiegłem do Eleonory. Leżała jeszcze, przepłakawszy całą noc; oczy miała mokre, włosy w nieładzie; patrzała na mnie ze zdumieniem. „Chodź, rzekłem, jedziemy“. Chciała coś powiedzieć. „Jedziemy, powtórzyłem. Czy masz na ziemi opiekuna, przyjaciela, prócz mnie? czyż moje ramiona nie są twą jedyną ucieczką?“ Opierała się. „Mam ważne przyczyny, dodałem, natury nawskroś osobistej. Na Boga cię zaklinam, pójdź ze mną“; pociągnąłem ją. W drodze, obsypywałem ją pieszczotami, tuliłem do serca, na pytania odpowiadałem jedynie pocałunkami. Rzekłem wreszcie, iż, spostrzegłszy że ojciec ma zamiar nas rozdzielić, uczułem że nie mogę być szczęśliwy bez niej; chcę poświęcić jej życie, i połączyć się z nią nierozerwalnymi węzłami. Wdzięczność Eleonory była zrazu niezmierzona; ale, niebawem, wyszły na jaw pewne sprzeczności w mem opowiadaniu. Po długich naleganiach, wydarła ze mnie prawdę: radość znikła; twarz okryła się ciemną chmurą. „Adolfie, rzekła, ty łudzisz sam siebie; jesteś szlachetny, poświęcasz się ponieważ mnie prześladują; mniemasz że to miłość, a to jedynie litość“. Dlaczego wypowiedziała te nieszczęsne słowa? dlaczego odsłoniła mi tajemnicę, którą chciałem ukryć przed sobą? Siliłem się przekonać ją; udało mi się może; ale prawda przeniknęła mą duszę. Zapał ostygł: byłem zdecydowany w swem poświęceniu, ale nie czułem się już szczęśliwy; znowuż tkwiła we mnie myśl, którą zmuszony byłem ukrywać.