Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/444

Ta strona została uwierzytelniona.

Szczęściem, p. de Rênal nie widział tego nowego zuchwalstwa; zauważyła je tylko pani Derville; przyjaciółka jej zalała się łzami. W tej chwili, p. de Rênal zaczął pędzić precz kamieniami małą wieśniaczkę, która szła niedozwoloną drogą, skracając sobie przez sad.
— Panie Juljanie, przez litość, szepnęła pani Derville, niech się pan uspokoi; pomyśl pan, wszyscy miewamy swoje humory.
Juljan zmierzył ją zimno oczyma, w których malowała się najwyższa pogarda.
Spojrzenie to zdumiało panią Derville, a byłoby ją zdziwiło o wiele bardziej, gdyby odgadła jego istotną treść; wyczytałaby w niem jakgdyby mętną nadzieję najokrutniejszej zemsty. Bezwątpienia takie chwile upokorzenia tworzyły Robespierrów.
— Twój Juljan jest bardzo gwałtowny, przeraża mnie, szepnęła do przyjaciółki.
— Ma prawo do urazy, odparła. Przy tak zadziwiających postępach jakie chłopcy robią, cóż znaczy że przez jeden ranek nie zajmował się nimi. Trzeba przyznać, że mężczyźni są bardzo bezwzględni.
Pierwszy raz w życiu, pani de Rênal uczuła jakby chęć zemsty na mężu. Bezgraniczna nienawiść do bogaczy, jaka kipiała w Juljanie, miała wybuchnąć. Szczęściem, p. de Rênal przywołał ogrodnika i zaczął wraz z nim grodzić pękami cierni niedozwoloną ścieżkę. Juljan nie odpowiadał ani słowa na uprzejmości pań. Zaledwie p. de Rênal się oddalił, przyjaciółki, utrzymując że są zmęczone, poprosiły go obie o ramię.
Między temi dwiema kobietami spłonionemi z zakłopotania, twarz Juljana, pokryta wyniosłą bladością, posępna i stanowcza, tworzyła osobliwy kontrast. Czuł wzgardę dla tych kobiet i dla wszystkich tkliwych uczuć.
— Ha! myślał; ani nawet pięciuset franków renty dla dokończenia studjów! Och! jakżebym plunął na nich!
Pochłonięty temi ponuremi myślami, zaledwie raczył