Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/448

Ta strona została uwierzytelniona.

Napoleona, podejmie się opowiedzieć jego życie. Czekałem dwadzieścia lat. Ale, w końcu, widząc, że ten wielki człowiek staje się coraz bardziej nieznany, nie chciałem umrzeć, nie wyraziwszy sądu jaki mieli o nim niektórzy towarzysze broni; albowiem, pośród znanego dobrze służalstwa, byli ludzie, którzy zachowali swobodę myśli w owych Tuilleryach, wówczas centrum świata.
Zapał dla cnót republikańskich, zrodzony w latach bliskich jeszcze dziecięctwa, bezgraniczna nienawiść i wzgarda dla postępowania królów, przeciw którym toczyła się wojna, a nawet dla najprostszych obyczajów wojskowych zachowywanych przez ich armje, wszystko to wszczepiło wielu żołnierzom z 1794 r. uczucie, iż jedni tylko Francuzi są istotami obdarzonemi rozumem. W naszych oczach, reszta Europy, bijąca się o zachowanie swych kajdanów, byli to jedynie żałośni głupcy, lub też łajdaki zaprzedane despotom. Pitt i Koburg, których imię rozlega się niekiedy, powtarzane przez dawne echo rewolucji, to byli dla nas wodzowie tych łajdaków, wcielenie przewrotności i głupoty. We wszystkich sercach władało wówczas głębokie uczucie, którego nie widzę już śladów. Niechaj czytelnik, o ile ma mniej niż pięćdziesiąt lat, zechce sobie uzmysłowić na podstawie książek, iż, w 1794 r., nie mieliśmy ani cienia żadnej religji; nasze wewnętrzne i pełne powagi uczucie skupiało się całe w tej myśli: być użytecznym ojczyźnie.
Wszystko inne, odzież, żywność, stopnie, było w naszych oczach jedynie nędznym i znikomym szczegółem. Ponieważ nie było społeczeństwa, powodzenia społeczne, rzecz tak pierwszorzędna w charakterze naszego narodu, nie istniały.
Na ulicy, oczy nasze napełniały się łzami, kiedyśmy widzieli na murze napis na cześć młodego dobosza Barra (trzynastoletniego chłopca, który raczej wolał zginąć, niżby miał przestać bić na alarm, dla udaremnienia zasadzki). Dla nas, którzy nie znaliśmy żadnego innego wielkiego zgromadzenia ludzi, istniały święta, liczne