w mieszkaniu bandyty i z wszystkiego sporządzili inwentarz, wrócili i zaczęli szeptać coś cicho do naczelnika wyprawy.
Protokół był skończony.
— Panowie, rzekł Collin zwracając się do stołowników, zabiorą mnie. Byliście wszyscy bardzo uprzejmi przez czas mego pobytu, zachowam dla was wdzięczność. Przyjmcie moje pożegnanie. Pozwolicie, abym wam przysłał prowanckich fig.
Uczynił kilka kroków i odwrócił się aby spojrzeć na Rastignaka.
— Bądź zdrów, Eugenjuszu, rzekł smutnym i łagodnym głosem, który szczególnie odbijał od szorstkości poprzednich słów. Gdybyś był w potrzebie, zostawiłem ci oddanego przyjaciela.
Mimo kajdanków, zdołał stanąć w pozycji, wydał okrzyk komendy: „Raz, dwa!“ i zadał pchnięcie.
— W razie nieszczęścia, rzekł, zwróć się tam. Człowiek, pieniądze, wszystko na twoje usługi...