która płynie z boku ukrzyżowanego i zaplata się czerwonym pasem dokoła świata, nie skąpała mnie w swych falach. Moje buntownicze ciało nie chce uznać władztwa duszy; materja moja nie godzi się aby ją umartwiano. — Ziemia zda mi się równie piękna jak niebo i uważam, że doskonałość formy jest cnotą. Spirytualizm nie trafia mi do przekonania; wolę posąg od widziadła i południe od zmierzchu. Trzy rzeczy podobają mi się: złoto, marmur i purpura; blask, trwałość, barwa. Sny moje mają tę substancję; wszystkie pałace jakie buduję dla mych chimer są z tego materjału. Niekiedy nachodzą mnie inne sny: długie kawalkady śnieżno-białych koni, bez kulbak i cugli, na nich piękni i nadzy chłopcy przewijają się na wstędze niebieskiego koloru jak na fryzach Partenonu; lub też, orszaki dziewcząt, z przepaskami na czole, w tunikach o prostych fałdach, z systrami z kości słoniowej, pląsają dokoła olbrzymiej wazy. — Żadnej mgły ani oparu; nic niepewnego, majaczącego. Moje niebo nie ma chmur, albo, jeżeli je ma, są to chmury zwarte, rzeźbione dłutem, sporządzone z odłamków marmuru odkruszonych z posągu Jowisza. Góry o ściętych i okrzesanych krawędziach odcinają ostrą koronką dale widnokręgu, słońce zaś, wsparte na jednym z wierzchołków, szeroko otwiera swoje żółte lwie oko o złoconych powiekach. — Konik polny krzyczy i śpiewa, kłosy trzeszczą; cień, wyczerpany i zmordowany skwarem, kurczy się i zwija u stóp drzew; wszystko lśni się, promienieje, błyszczy. Najmniejszy szczegół nabiera wyrazistości i rysuje się śmiało; każdy przedmiot przybiera stanowczy kształt i barwę. Niema tam miejsca dla miękkości i rozmarzeń sztuki chrześcijańskiej. — Oto mój świat. — Strumienie moich krajobrazów spadają rzeźbionymi nurtami z rzeźbionej urny; wśród wielkich trzcin, zielonych i dźwięcznych jak trzciny Eurotasu, widać jak błyszczy krągłe i srebrzyste biodro najady o granatowo-czarnych włosach. W tym mrocznym lesie dębów, oto Diana pędzi z koł-
Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/487
Ta strona została uwierzytelniona.